Moje dziecko postanowiło wstać skoro swit z mamą,tj.po piątej rano i wyć prawie do szóstej,dopuki nie padła,kiedy zorientowala się,że jednak zostaje w łożku,że mama nie wezmie na ręce skapitulowała,tylko,że nerwy moje,i teraz biegiem wyrobć sie do roboty.Mała jak miała dwa zębole tak nagle ma już pięć i niemiłosiernie poraniła mi lewego cycola,ból nie wiem jak będę ja dalej karmić?Może pora odstawić cyca?Pomyślę jak to rozwiązać...Pogoda typowo listopadowa,tu w Holandii leje całe dnie i noce od weekendu non stop pada,porażka jakaś.W pracy tez kiepsko,kończy się sezon,zaraz mamy likwidację szklarnii,a potem?Zasiłek?Jeju,stale jakieś problemy.Stary dzis przyjdzie po pieniadze za mieszkanie,brakuje nam stu euro,jutro mam wypłatę,ale gość pewnie się wscieknie?Zawsze dostaje pieniadze szóstego,akurat w tym miesiacu sie zagapilam,ubezpieczalnia pobrała mi comiesieczną opłatę,i brakuje na rent,a moglam isć w weekend wybrać pieniądze z bankomatu jejku...Wszystko na moim łbie już czasem nie daję rady,wściekam sie na wszystko,no ile mozna?Mało,że z moim siedzimy tu,to jeszcze on siedzi całe tygodnie w pracy w Belgii,a ja jestem sama jak paluch,chciałabym wrócić do Pl,albo wygrac w lotka,albo móc przespać jedną noc bez nocnego wstawania,dużo bym chciała,pozostaje sie wygadać,wypisać.Twarz mi wysypało jakimiś syfami,pięknie po prostu,wygladam,no comments.Mialam się odchudzać,ale po tygodniu na jogurtach,moja slaba wola wygrała-wczoraj zzarłam czekoladowego mikołaja:/Nie zalezy mi,skóra na brzuchu po porodzie i ciazy i tak nie zniknie,jestem beznadziejna.Pora wychodzić...Jestem o krok od wariactwa,załamki i furii.