« Powrót Następne pytanie »

2011-06-26 19:26

|

Edukacja i wychowanie

Spacerowy koszmar-już nie wiem co robić :(

To tak apropo tego, że nie wolno zostawiać płaczącego niemowlęcia samemu sobie. Całkowicie się z tym zgadzam i do tej pory nie źle mi wychodziło uspokajanie Bąka bez potrzeby noszenia go całymi dniami. Ale od jakiegoś czasu młody nie chce jeździć wózkiem. Na początku kiedy płakał, od razu go wyciągałam z wózka i niosłam kawałek, nie protestował gdy ponownie lądował w wózku. Ale szybko zauważyłam, że mały zaczyna płakać za przysłowiowym płotem. Pomyślałam, że trzeba go jakoś w tym wózku zająć. Mówiłam więc do niego, śpiewałam, uspokajałam i po chwili się wyciszał. Z czasem było coraz trudniej utrzymać go w tym wózku, ale dziś dosłownie stanęłam przed wyborem: wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało. Oczywiście go wyjęłam i co?? Cisza! Powycierałam, ucałowałam, wkładam z powrotem a on się pręży i krzyczy jakbym go co najmniej ze skóry obdzierała :( Istny dramat! Dodam, że na tych spacerach odbywają się popołudniowe drzemki (jeśli się uda) bo w domu nie ma szans na spanie, jest jeden wielki cyrk podczas usypiania, więc już dawno dałam sobie spokój. Co robić??? Na prawdę ręce mi już opadają, pierwszy raz widzę dziecko, które nie lubi jeździć wózkiem.

Odpowiedzi

Ty nie widzisz potrzeby targania dziecka, a ja nie widzę potrzeby męczenia go w wózku. Moje dziecko waży podobnie. Od urodzenia noszę go kiedy widzę, że go to uspokaja. I wcale nie jest tak, że ciągle jest na rękach. Jest na nich bardzo mało. Nie schodziłby z nich cały dzień gdyby rzeczywiście tak było, że jak się dziecko weźmie na ręce to nic innego nie będzie chciało robić...

Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.

Nie Jolcia. Napisałam, że ja tak okazuje mu swoją miłość. Ty możesz okazywać inaczej i nic mi do tego. Dla mnie to żadna skrajność. I akurat jestem głęboko przekonana, że robię dobrze. I co za głupoty z nożem i kotem. Mogę coś dziecku zabrać i dać mu coś innego. Mogę go odsunąć od kota i zająć czymś innym (jakoś nie miałam z tym nigdy problemu chociaż mam w domu i noże i koty...) I mogę wziąć na ręce kiedy zanosi się płaczem, bo jeszcze nie rozumie czemu nie może dostać tego czego chce. Co za pomysł w ogóle, żeby trzymać noże blisko 7-mio miesięczniaka? Bo nie powiesz mi chyba, że podszedł do szuflady i akurat taki sobie wybrał przedmiot do zabawy.

Egocentryk? No tak... z dziecka, które w samotności zanosi się płaczem na pewno wyrośnie pewny siebie, empatyczny obywatel...
"głupota" z nożem: kiedyś podałam Ci taki przykład związany z płaczem dziecka, które nie dostało tego co chciało-i to był przykład hipotetyczny.
"głupota" z kotem-piszesz można dziecku coś zabrać i dać coś innego-czy nie można zrobić tego samego z wózkiem??? Zamiast nieść całą drogę dać coś do zabawy, czy zająć w jakikolwiek inny sposób, żeby nie płakało???
A już z tym ostatnim zdaniem przesadziłaś kochana! Nigdy nie zostawiłam dziecka samemu sobie podczas płaczu i nie zarzucaj mi tego tylko dlatego, że próbuję znaleźć inną metodę uspokajanie poza noszeniem!

Słów mi brakuje...

Ty nie widzisz potrzeby targania dziecka, a ja nie widzę potrzeby męczenia go w wózku. Moje dziecko waży podobnie. Od urodzenia noszę go kiedy widzę, że go to uspokaja. I wcale nie jest tak, że ciągle jest na rękach. Jest na nich bardzo mało. Nie schodziłby z nich cały dzień gdyby rzeczywiście tak było, że jak się dziecko weźmie na ręce to nic innego nie będzie chciało robić...

Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
No tak... Twój Jaś to anioł, a mój Michaś to mały manipulator-tyle wywnioskowałaś z całej dyskusji. Gratuluję.

Ty nie widzisz potrzeby targania dziecka, a ja nie widzę potrzeby męczenia go w wózku. Moje dziecko waży podobnie. Od urodzenia noszę go kiedy widzę, że go to uspokaja. I wcale nie jest tak, że ciągle jest na rękach. Jest na nich bardzo mało. Nie schodziłby z nich cały dzień gdyby rzeczywiście tak było, że jak się dziecko weźmie na ręce to nic innego nie będzie chciało robić...

Akurat mamy dzieci w podobny wieku i nie sądzę, żeby Twój syn tak bardzo się różnił. Ja jakoś w swoim nie widzę małego, wrednego manipulatora, który chce mną zawładnąć.
Poza tym mi wcale nie chodzi o męczenie dziecka w wózku! Gdzie Ty kobieto wyczytujesz takie rzeczy??? Jestem złą matką bo chcę wozić syna w wózku bez awantur??? Bo szukam sposobu na to aby podobała mu się jazda w wózku??

Sorry ale wkurzyłam się na maksa i opuszczam ten wątek bo już mnie wyprowadziłaś z równowagi takimi tekstami.

Wzajemnie.

gdzie wyczytuje?
"wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało"

to ja Ci odpowiadam: wyjąć
i nigdzie nie napisałam, że jesteś złą matką, co Ty akurat zrobiłaś pisząc, że robię dziecku krzywdę (bo nie daję mu się zasmarkać i zapluć)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
mona410

mialam taki sam problem , zdazylam isc moze 5 min i byl placz, ale nie wyciagalam, podawalam jej picie to ją uspokajalo na troche, pozniej zaczelam jezdzic i brac ze soba mase zabawek , teraz biore chrupki zawsze na spacer,troche pomaga

Skoro dziecko w wózku płacze a wózek jest odwrócony do Ciebie tyłem i Ty go dalej wieziesz, to dziecko płacze w samotności (wg. moich odczuć).

Nie mówię tym samym, że matki o innej wrażliwości są złymi matkami.

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
karaja

Może spróbuj zmienic wózek na typową spacerówke... Nawet ciacho czy chrupek nie pomaga? Mój jest żarłok wiec jak zaczyna płakac dostaje chrupa albo kawałek chleba i cisza:P. A nie wyobrażam sobie nieśc dziecka na jednej ręce a drugą pachac wózek masakra jakas:\. A skoro bierzesz na rece i cisz to normalnie sie przyzwyczaił że zapłacze i hop na reke...

gdzie wyczytuje?
"wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało"

to ja Ci odpowiadam: wyjąć
i nigdzie nie napisałam, że jesteś złą matką, co Ty akurat zrobiłaś pisząc, że robię dziecku krzywdę (bo nie daję mu się zasmarkać i zapluć)
Ja pierniczę... ostatni raz zabieram głos! Napisałam, że miałam taki wybór i wybrałam wyciągnięcie z wózka, nie wiozłam go krzyczącego, tylko próbowałam uspokoić, nie zostawiłam go samego bo cały czas mnie słyszał i co chwilkę widział.
"...ale dziś dosłownie stanęłam przed wyborem: wyjąć i nieść albo wieźć taką zasmarkaną i zapluta katarynkę bo już nic nie pomagało. Oczywiście go wyjęłam..."
Wyjęłam go bo nic nie pomagało R O Z U M I E S Z??????? To dosłownie znaczy, że podjęłam próby uspokojenia go bez brania od razu na ręce. Czytaj ze zrozumieniem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Rozumiem, że Twoje dziecko podczas płaczu nie pluje i nie smarka... nie! Twoje dziecko nie płacze!
Skończyło się tak, że przyniosłam go do domu bo jak dalej pisałam kolejna próba włożenia do wózka skończył się fiaskiem. Ja mam wrażenie, że Ty nie piszesz tego wszystkiego do mnie!!!! Bo poglądy mam takie jak Ty i reaguję na płacz! Z A W S Z E!!!

Nie rozumiem Ciebie i tego zamiłowania do noszenia. Widocznie Twój Jaś się tego nie domaga. Ja mam troszkę inne doświadczenia. Musiałam na przykład przez cały miesiąc zmieniać zwyczaj wieczornego usypiania bo przypadkiem mój syn zauważył, że mama może go nosić godzinami-a mi się wydawało, że nie robię nic złego nosząc go, gdy tylko kwęknie. Efekt był taki, że tacie usypiał śpiewając w łóżeczku w 10 min a kiedy mnie zobaczył odstawiał cyrki i czasem usypiałam go 3 godziny! Ty powiesz on tego potrzebuje-a ja: wcale nie! Tylko się denerwował na każdą próbę odłożenia do łóżeczka i nie było mowy o spaniu. Zrezygnowałam z usypiania go, robiła to babcia i tata, a teraz i ja mogę go w spokoju położyć spać i wszyscy są zadowoleni-a zwłaszcza on. Mamę do noszenia i przytulania ma cały dzień a spacery i noc są do spania. Tyle mojego wywodu...