Tydzień do terminu miesiączki. Wiem, spinam się, ale inaczej nie umiem. Nie myślę o tym bez przerwy, ale zdaza mi się pomyśleć... I tak myślę dziś od rana...

Brzuch mnie dziś boli. Tak normalnie, jak na miesiączkę, tylko za wcześnie. Za wcześnie na miesiączkę, za późno na owulację. Po cholerę boli... :( Jakoś się źle czuję, spałabym cały dzień, chociaż w nocy się nie budzę. Jakaś taka roztrzęsiona jestem, pewnie przez tą pogodę. Jak przetrwać te 7 dni? I pewnie kolejny zawód? Bo prawdopodomnie za te 7 dni, jak w zegarku, przyjdzie znienawidzona miesiączka.  A wtedy chyba zrobię badania... Bo może coś jest nie tak... 

Zmieniłam się na gębie. Nie wiem, może znowu przytyłam, ale nie mogę na siebie patrzeć, nawet jak nałożę tapetę... Źle mi jakoś ze sobą. Fizycznie źle, psychicznie źle. Ogólnie dołująco...