Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

...czyli jak żyć na skraju wyczeńczenia i jeszcze cieszyć się z sukcesów małego łobuza. 

Nie sypiam, wstaję wcześnie, nie mam czasu dla siebie, a jak już go dostaję to nie w porę czyli wszystko jak przystało na ethos mamy.

Antoś rosnie, troszkę stonował na fikołkach, bo pewnie robi mu się ciaśniej a i mnie coraz to trudniej i bardziej boleśnie z jego gabarytkami. W tym tygodniu powinnam iść na krzywą cukrową i wizytę u Róży, bez auta ciężko widzę tę krzywą cukrową, najprędzej  zwymiotuję już po godzinie a może i nawet nie doczekam.. nie lubię tych badań, zwłaszcza że prawdopodobnie będę musiała tyle godzin spędzić w paskudnym ośrodku zdrowia. No ale obowiązek to obowiązek, zresztą to przepustka na wizytę i zobaczenia chłopa na usg, trzeba pocierpieć..

A Marcelek już przyzwzyczaił się do nowego pokoiku, śpi w nim nawet w dzien - uwaga 3,5 h  - jak na moje oko to lekkie przegięcie, bo ja tyle czasu nie mam co ze sobą nawet zrobić, i tylko tak czekam.. a noce różne wczorajsza ni krzty nie przespana.. a pobudki dzień w dzień o szóstej - no ale taki już mamowy order. Nauczył się wychodzić na wszelakie stoły, nie mam życia, a krzesła przestawia gdzie mu się podoba - więc muszę być ciągle skoncentrowana, czy czegoś mi nie ukranie z blatu ( np noża) lub nie zacznie orać kwiatka na półce.. a z liści robić kotlety.. no ale rozumie wszystko co powiemy, więc coraz bliżej nam do treningu czystości, tylko sił szukam by temu podołać nerwowo.. w książeczkach pokazuje już wszystko o co go zapytam, a zwierzaki oczywiście naśladuje. Powiększył się też wachlarz mimiki - czasem jest tak zabójczy, że mam wrażenie że objawia się w nim smykałka do żartów na dobrym poziomie. Bo i oczywiście pożartujemy i powygłupiamy się.. a i autkiem o Kamilki uwielbia się bawić ( dopiero teraz tak naprawdę zrozumiał na czym to polega by móc bawić się samemu). Dwa dni nawet przyszedł mu smak i wcinał zupki i bułeczki i wszystko co dawałam, ale dziś znów spadek formy..ja i jego jedzenie nie wiem co jest dla mnie największą lekcją cierpliwości i pokory - obcinanie mu paznokci, czy wyciąganie kózek z nosa, czy karmienie czy usypianie... mam wrażenie że wszystko na zaawansowanym poziomie, co wykańcza mnie przez dzień, chodzę mocno struta. Być może to też wina ostatniego wypadku, zaliczonych spacerów o kiepskich siłach po nieprzespanych nocach z bolącym brzuchem. .. a przecież jeszcze tak długo muszę trwać.. jakoś mało mi radości pomimo tego, że co drugi dzień serwuję sobie wieczorem prawdziwą kąpiel z olejkami eterycznymi, świecami i dobrą muzyką... to jestem cholernie zmęczona.. No ale syna mam agenta, komandosa - co się tak pięknie do swojego brata tuli, klepie go, gładzi, nasłuchuje i całuski mu posyła - nie mam pojęcia czy zdaje sobie sprawę z tego, że w brzuchu mamy siedzi jego braciszek Antoś, czy po prostu tak bardzo lubi ten wielki bandzioł..

A co powyższe zdjęcie to pamiątka z Wrocławkiego ZOO.

A co poniższe to pamiątka z dni codziennością pachnących i śmiechu do rozpuku..

Komentarze

Brak komentarzy