I co powiedzieć, w czerwcu byłam u endokrynologa ( przełozona wizyta z maja) aktualne badania, wszystko "w normie". I co.

Dziś okazuje się że mam nadczynność tarczycy. Jestem zmęczona. to raptem dwa miesiące... przez które zdążyłam zajść w ciążę - wiem, i nawet być już w 11 tc.

Jutro muszę zrobić badania anty TPO, anty TG i TRAB, i okaże się co dalej, czyja to wina, czy zapalenia tarczycy ( w związku z tym jakieś problemy z ciążami) czy to wina dziecka mieszkającego w mim brzuchu i produkującego za pomocą łożyska hormon podwyższający prace tarczycy.

W poniedziałek mam mieć nadzieję, że dostanę wyniki już i zdążę do gin przed jego urlopem, jak nie to dopiero we wrześniu. Dla mnie zdecydowanie za długo czekac do września.

Na przezierność karkową czy tam bardziej szczegółowe badanie umówiliśmy się w poniedziałek na tym dziadostkim sprzęcie, jak się nie powiedzie zdecyduję się na poszukanie prywatnie tej usługi, bo jak gin stwierdził ja akurat nie kwalifikuję się na te badania na lepszym sprzęcie i w innym miejscu w ramach nfz. Za poradą Rośliny, dowiem się jeszcze w mojej mieścinie ile kosztuje usługa ( raczej podejrzewam tutaj na miejscu) u innego lekarza w jego wielkiej pieknej przychodni jurajskiej.

Więc to będzie chyba koniec przygód z Różą, aż dziwnie, bo jesli zdecyduję się iść do Skotnicznego, to już tam pewnie będę dokładne usg wykonywać.

I tak. Miałobyć fajnie jest tak se, ale nie beznadziejnie.

Ino parno po burzy, mgła za oknem. Duchota.