Już od dwóch tygodni dzielę się z Wami niepokojącymi rzeczami, które dzieją się mojemu dziecku, więc zapewne niektóre z Was wiedzą o co chodzi. Wczoraj pediatra powiedział, że podejrzewa alergię i wypisał nam skierowanie na oddział alergologiczny na procedurę jednodniową w celu wykonania wszystkich niezbędnych badań. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy dzwoniąc dziś z samego rana dowiaduję się, że czas oczekiwania wynosi rok. Cały rok! Jak oni sobie to wyobrażają? Moje dziecko ma przez najbliższy rok się odwadniać i czekać spokojnie w kolejce?! Jestem wściekła. Za godzinę będę jeszcze dzwonić do Wrocławia na oddział gastroenterologiczny - leczyłam się tam kiedyś, niby jakieś tam kontakty zostały, może tam go przyjmą i przebadają. Jak nie tam to już nie wiem gdzie. Będę szukała opcji prywatnych, może nie będą chcieli kokosów, może jakoś się uda.

Dziś jest lepiej, dwie noce na środku przeciwwymiotnym, więc spokojne. Staś dużo odsypia, jest przemęczony. Z biegunką też już lepiej, dzisiaj nie jest już płynna, tylko półpłynna, więc idzie w dobrym kierunku. Ja dalej nawadniam i podaję elektrolity. Apetyt też lepszy, ma ochotę coś zjeść, więc daję mu co tylko zechce. Boje się powtórki na weekend.

Moi główni podejrzani to koty lub białko mleka krowiego. Nie wiem co jeszcze dodać do listy, na razie te dwie opcje. Koty idą jutro do prania, jakoś to przeżyją. Mam nadzieję, że ja też - wiecie jak to jest z tymi paskudnikami ;)