Blog: roxito

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
roxito
roxito

2015-01-12 20:05

|

Komentarze: 0

Czas pędziwiatr.

Odnoszę wrażenie, że syn przejął nade mną kontrolę i steruje mną jak marionetką. Właściwie nie ma dramatu, mogę powiedzieć nawet, że od kilku dni jest lepiej. A prawdę mówiąc to odkąd mężowi skończyła się laba i wrócił do pracy. Jestem w domu sama z dziadkiem i synem, syn jako tako się mnie słucha, a właściwie słucha kiedy mu się podoba. Dziadka nie słucha w ogóle, więc jak idzie do niego do pokoju to muszę kontrolować podwójnie. Najpierw pokój dziadka (zbieranie noży itp. z poziomu dziecka) a później syna, który steruje dziadkiem bardziej niż mną. Wyczuwa cholernik jeden mój stan psychiczny, mój nastrój, ale bywa też nastawiony przyjaźnie. Poranki są spokojne, dopóki się nie zmęczy to zachowuje się grzecznie - pozwala mi  zrobić obiad, później z chęcią czytamy książki, układamy układanki albo tańczymy. Po południu klasycznie ogląda bajkę i je zupkę. Staram się go podkarmić, chuderlak z niego. Dzisiaj ugotowałam mu jego ulubioną zupkę i przemyciłam do niej trochę mięsa, bo wyrasta mi mały roślinożerca. Mimo, iż od dawna je samodzielnie to czasem ja go karmię, zależy mi na tym, żeby zjadł bez przebierania. Dla przykładu zupy zje tylko trzy: buraczkową, ogórkową lub z makaronem. Przez to dorzucam makaron do większości zup, ale nie zawsze uda mi się go zmylić. Potrafi wyczuć co mu nie pasuje. Wykorzystuję jego makaronowe zamiłowanie i staram się też dawać mu makaron z czymś - dziś z miksem owocowym, bo same owoce też są na nie. Idziemy w środę na bilans dwulatka i na szczepienie na pneumokoki, dowiemy się ile waży i mierzy moja chudzinka. Ostatnimi czasy włączyłam mu do diety słodycz (tak wiem, straszna jestem, że nie dałam mu wcześniej nic słodkiego), czyli po zupce dostaje dwie kostki gorzkiej czekolady, coby dbać o poziom magnezu. Każdego dnia pije też syrop z pędów sosny z herbatką oraz tran. Na chwilę obecną wydaje się być zdrowy, oprócz oczywiście nigdy nie mijającego kataru. Do laryngologa przestałam z nim chodzić, płaciłam stówę a i tak zawsze kończyło się stwierdzeniem "no ma wysięk w uszach, nie jest on zapalny więc proszę podawać Bioaron C". Z całym szacunkiem do doktora, dziękuję za radę. Poszukam mu innego, a właściwie innej pani laryngolog, bo jedną kobietkę mam już na oku. Jak już wiecie jestem mocno przeciwna witaminom z apteki, więc taki Bioaron C nie ma dla mnie żadnego zdrowotnego znaczenia...

Tak więc ze zmian tegorocznych lepiej zaczął zasypiać. No, może oprócz dnia dzisiejszego, kiedy to nie było wiadomo czego mu do szczęścia trzeba. Mamy nowy rytuał: o 18 ogląda "Klub przyjaciół Myszki Miki" - dwa odcinki, później tłumaczę mu, że Myszka poszła się kąpać i Stach też idzie, później standardowe masowanko/smarowanko balsamem, prowadzę go do pokoju, wchodzi do łóżka, śpiewam mu kilka zwrotek jego ulubionej kołysanki po czym daję buziaka i wychodzę. Na dzień dzisiejszy się sprawdza, zobaczymy ile jeszcze. Spacery uwielbia. Niestety, ostatnio pogoda nas nie rozpieszcza. Okrutnie wieje i w sumie tylko to jest problemem, bo temperatura jest w porządku. Chociaż ja właściwie każdą temperaturę uznaję, chyba, że jest za gorąco to wtedy nie ;) Mamy zestaw kałużowy, więc spacery są nastawione na grzebanie patykiem w kałuży. Patykiem, który później koniecznie musi iść z nami do domu na co nie zawsze jestem w stanie zezwolić. Ostatnio znalazł takiego giganta, większego od siebie, który wprowadzał zachwianie równowagi kiedy Stach próbował klepnąć przyjaźnie kałużę. No tym razem gabarytowo przegiął.

 

A ja czuję się co raz gorzej. Myślałam, że moja pierwsza ciąża była trudna, jednak wiem, że się myliłam. Właściwie wiem to od dawna, jednak dolegliwości, które mnie męczą z dnia na dzień są co raz bardziej upierdliwe. Najgorsze są wieczory i noce. Wieczorem wiem już, że nie mogę siadać, bo sama nie wstanę. Mam też problem, żeby wstać z ubikacji, okrutnie boli mnie kręgosłup. Nie mogę swobodnie zmienić pozycji do spania, muszę robić to bardzo powoli a i tak nie zawsze obejdzie się bez bólu. Właściwie boli wszystko, a ja mam już dość. Przez te bóle, sporadyczne skurcze i brak mocy mam wrażenie, że do końca tej ciąży nie donoszę. Mój lekarz chyba też tak uważa, skoro od 20 tygodni każe mi brać luteinę. Termin na koniec kwietnia, ja tam obstawiam, że na połowę.

 

Wyprawka do połowy gotowa, przeczucie każe mi powoli brać się za pranie i za prasowanie, później mogę nie dać już rady.

 

 

To na tyle, pozdrawiamy.

Komentarze

Brak komentarzy