Blog: migrena

« Powrót do listy wpisów
« Poprzedni wpis Następny wpis »
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena
migrena

... zanim urodziłam pierwsze dziecię, że tak wielkim jest to poświeceniem, nie byłam nawet na skraju zrozumienia tego co oznacza mieć dziecko, być rodzicem. I choć przygotowywałam się psychicznie na historie o pieluchach to nie mogłam sobie nawet wyobrażać całej reszty, z której to historie o pieluchach to pestka. Mając już na świecie swojego pierworodnego świat ukrócił mi moje możliwości, zdemaskował wielki strach, boleści, zmęczenie i miłość pomimo siedzenia w klatce. Mój syn zamknął przede mną wiele możliwości, które dopiero z czasem mogłam otwierać na nowo, siłując się i kombinując, szukając klucza do senda tego jak być szczęśliwą mamą, by moje dziecko pozostało razem ze mną szczęśliwe. Mimo iż wydawało mi się, że Marceli był problematycznym noworodkiem, iż wydawało mi się że najgorsze już za mną, mimo ciągle zarwanych nocy miałam w sobie nadzieję że gorzej być nie może. Udawało sie wyrwać jakimś wieczorem czy nocą, nie na imprezę, lecz w drogę - czeluście uczuć jakże mi ważnych, bo z Farbenem. I nagle nastał cud strachu kolejnego, niebawem minie rok jak się o tym dowiedziałam.. dwie kreseczki. I miesiące kolejnej ciąży w już przezornym srachu o pogodzenie dwóch niezależnych małych jednostek, małych a zarazem zapełniających wszystkie luki wolnego czasu. Dziś gdzieś tu czytałam, chyba u Kamili w komentarzach, że tęsknić jeszcze będzie za brzuszkiem - ja póki te chwile trwają bez utrudniajacego życie bamboła wcale nie tęsknie wcale za nim. Było mi ciężko, czasem mam wrażenie, że ciężej jak teraz. No ale przyszedł i kolejny cud narodzin, chwile znów niezapomniane, wszystko jakby szło po maśle. Wszystko jak się okazało potem do czasu. Jeśli wcześniej wydawało mi się, że moje pierwsze dziecko było problematycznie to byłam w poważnym błędzie. Seria prób i błędów, wrzasków i płaczów, kalejdoskop załamanych dni jak ta dzisiejsza pogoda za oknem, ulewy. Nie jest mi nic a nic lepiej z wychowywaniem, jakby mi to wszystko nie do twarzy. I teraz kiedy mój młodszy syn ma miesięcy 4 skończone i głuży i się tak śmieje jest mi jakby lżej, ale przy nabieraniu głębszego oddechu czuję nowe blokady, nowe ograniczenia, bo jedno dziecko to nie to samo co dwoje, a dwoje to nie to samo co jedno.. mój zasób tego co mi wolno a czego nie jest jasno okrojony na tle dni, na tle tego co robią inni, na tle samej siebie. Dopada mnie jakiś żal, smutek, że ludzie nie mający dzieci nie potrafią tak naprwdę docenić moich starań, wielodniowej walki o większą dozę cierpliwości, nie potrafią mnie zrozumieć, nie zrozumieją dopóki sami nie zmienią statusu na "wiecznie w pogotowiu". Przez sen choćby jak głęboki usłyszę kwilenie swojego dziecka przez kilka warstw ścian i drzwi. Wcześniej nie zbudziłby mnie nawet wybuch bomby w pokoju obok. Zmieniłam się, mogę się założyć że jakieś partie w moim mózgu również. Chciałabym się pożywić czymś pięknym, popodróżować, popstrykać, zrobić coś, iść do pracy, nauczyć się czegoś nowego. A jedyne na co jeszcze znajdę czas i to jedynie kiedy za oknem leje, to napisanie ckliwego wpisu na blogu, żeby upamietnić swoje żale i jeszcze utwierdzić się w nich. Nie rozumiałam nigdy wcześniej jakim poświęceniem potrafią być dzieci, jak bardzo wzbogacają świat emocjonalny, na różne sposoby i w kazdym kierunku. Nie myślałam o tym, że tak ukrócają łańcuch od budy, tfu, one go zakładają.. może i są ludzie, dla których nie jest to w żaden sposób odczuwalne, mają świetne wsparcie od swoich rodziców, mają rodziców w komplecie.. a przecież ja i tak mam szczególne wsparcie od strony mojego Teścia i jeśli potrzeba to rodziny Farbena. A mimo to, ciężko jest wiele spraw ze sobą zgodzić. To tak teraz sobie myślę w kontekście Kamilki, to są dopiero ekstrema. No i niby można by sobie pomyśleć, ah Boże, narzekasz babo jakbyś pierwsza rodziła i miała dwójkę dzieci, mają po piątce i żyją. Jasne, że żyją, i jasne że mają,  i jak dla mnie to mają tylko gorzej, chyba że nie wiem jak wielki instynkt w nich tkwi.. i jak wielka jest w nich baza cierpliwości chyba jakiejś niewyczerpywalnej. Ja takowej w sobie nie mam.. więc narzekam, dawniej dzieci też nie narzekały, że od malenkiego musiały zapieprzać w polu od rana, że chowały jedno drugie.. jesteśmy w świecie, gdzie jest technika, są rzeczy namacalne, które ułatwiają nam życie, dawniej ludzie po zmierzchu kładli się spać, teraz po zmierzchu dopiero zaczyna się dzień. Ludzie dostrzegają to ile znaczą, czego chcą. Maja do tego prawo, dlatego ja czuję że i mi się należy czasem pomarudzić na to, że nawet jeśli dostanę się na kurs C+E to w wersji skondensowanej nie będzie mi miał kto z dzieciakami siedzieć cały miesiąc. Ponad te wylewności, pochylam się tutaj nad moją Mamą, dla której byłam całym światem.. dziś mija kolejna rocznica dwunasta odkąd jej zabrakło, dla mnie zabrakło matki a dla mojej Babki zabrakło córki. Tyle przed nami, że nigdy nie wiesz, kiedy twój owoc się potknie, potłucze, nigdy nie wiesz kim będzie, na ile kiedyś będzie w stanie zrozumieć jak cenną jesteś dla niego osobą i jak wiele poświeciłeś ( bez wymawiania mu tego) by był i dorastał spokojnie. 

 

Życzę sobie i każdej z Was z osobna by w stopniu mniejszym bądź większym znaleźć swoją przestrzeń, chwilę na uśmiech na to co lubicie robić żeby jak najmniej dopadało Was chwil zwątpienia w to, że fajnie przecież jest być rodzicem. Mimo wszystko.

Ja wiem, że chłopaki są cud, potrzebuję po prostu czasu by dojrzeć do tego żeby nauczyć się przy nich odpoczywać emocjonalnie..

 

 

Kuźwa, niech ten deszcz przestanie lać, zaraz zaczną znó wyć syreny jak tak dalej pójdzie :/

Ząbkujący Antoni, ładu nie ujdziesz.. 

Zdjęcie solowe, z moim małym Farbenem..

No i trójca nie do pokonania, wbrew pozorom czasem i ja się śmieję a Antek całkiem poważny bidula.

Komentarze

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
kmdm
I ja mam 2 razy większe since pod oczami wyglądam na chora caly czas
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
migrena

Dziękuję Wam za dobre słowa i wsparcia i zrozumienia i pocieszenia i zresztą za każde słowo..

Jak najabrdziej świadoma jestem, że pewnikiem niebawem mi to przejdzie, że to jest jakiś tam gorszy dla mnie czas, bo akurat taka pora roku, rocznica, jeszcze te nieszczęsne ulewy i Farben w trasie. Mnie najlepiej przychodzi pisanie właśnie w takich momentach, albo mega radości albo kiedy jestem mocno skołowana. Muszę się pogodzić z tym jaką pracę ma mój mąż, wiem że podświadomie o właśnie przez nią jestem nieco przychmurzona, no i jak co roku w okolicy 15tego maja..czekam na słońce i lepsze podejście, czekam jak pogodzę w sobie to co mnie na chwilę obecną boli i zażegnam te smutki. 

Aga, jak tylko będę mogła to wybiorę się do Krakowa, ja bardziej jak mamycafe woalałbym park Jordana, tam przynajmniej moje dziecko mogłoby się wyszaleć, bo na chwilę obecną nie uznaje czterech ścian a pośrodku siebie samego. :P No i koszta też mniejsze :D

Zanim urdziłam, zanim byłam w ciąży bardzo pragnęłam dziecka, naszego dziecka, mojego i Farbena, ciężko może czasem się odnaleźć w tym rodzicielstwie, które oznacza nie tylko landrynkowe kolory..

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
cheyenne

Ja nie mam wsparcia w moich rodzicach. Teściowa pomaga jak może; czasami stwarza więcej kłopotu, ale i tak poniekąd jest lepsza odmoich rodziców (popija sobie po śmierci męża - a ja nie znosze alkoholików, nie ma dla mnie usprawiedliwienia dla picia ani wytłumaczenia. Można radzic sobie w inny sposób. Ucieczka w nałogi ukazuje jak dla mnie tylko słabość charakteru danej osoby). Mam natomiast mam wsparcie w moim mężczyźnie. Pomaga mi jak umie. A propo dziecka - początki były trudne: nieprzespane noce, płacz córci, nawał, ból piersi, wysoka gorączka. Wstawałam o 4 rano, żeby się ogarnąć po całym dniu i wieczorze zmagań z dzieckim (kapałam się itd...) Natomiast nie odsypiałam nieprzespanych nocy. Zawsze byłam wytrzymała, ale nie sądziłam że jestem aż tak wytrzymała. Instynkt robił i robi swoje. jesli chodzi o cierpliwość - mi póki co jej nie brakuje. Moje dzieciątko ma dopiero 2 miesiące i jeszcze wszystko przede mną. Nie uważam jej za dziecko cięzkie w wychowaniu - jest jaka jest i taką ją akceptuje. Ps.: Masz przystojnych synów:)

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
pannajolka

migrenko... mam podobnie przy jednym dziecku, z jednej strony bardzo chcę drugiego, ale z drugiej jeszcze się nie wyspałam, odkąd Tomek się urodził, a i to, co z nim mamy, nie zachęca... chodzę wiecznie zmęczona, i tak... ten łańcuch czuć mocno, choć od tygodnia nie karmię juz piersią i czuję że jakby trochę się poluzował. też wiem, że to tylko na chwilę, że w perspektywie całego życia, to naprawdę chwila, ale ile trzeba mieć w sobie siły, żeby tę chwilę przetrwać... wyjdzie słońce!

no i jak zwykle - pięknie to napisałaś. pięknie.