Klub: Aniołkowe mamy w dążeniu do macierzyństwa ziemskiego...

« Powrót do listy klubów
Aniołkowe mamy - kobiety najsilniejsze na świecie. Kobiety, które przeżyły największą z tragedii (...) teraz, po stracie swoich Maleństw, widzą, słyszą i czują więcej... Aniołkowe mamy - kobiety, które poroniły. Zbyt często zostają same ze swoim bólem i smutkiem. Mają swoją wirtualną rzeczywistość, w której budują „społeczność wzajemnego wsparcia".   Aniołkowe Mamy Po szklistych oczach je poznasz, po chwiejnym glosie po marzeniach w pył obróconych, sercu na pół złamanym i ramionach rozpaczliwie pustych po kołysankach nigdy nie wyśpiewanych, po nocach nieprzespanych, po imionach nie nadanych i łzach w ukryciu wylanych po smutku lepiej lub gorzej skrywanym po tym wszystkim poznasz aniołkowe Mamy    

Najaktywniejsze:

Komentarze

Zapraszam serdecznie wszystkie aniołkowe mamusie...niech i dla nas znajdzie się kawałek miejsca na tej stronce:*
jak tam Wasze dążenia do macierzyństwa ziemskiego...???Powiodło się?
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
monias

Baaardzo się wzruszyłam czytając to co tu napisałaś, łzy same lecą z oczu....

Mój aniołek odszedł już prawie 8 lat temu:((( ale wspomnienia pozostały i pozostaną....

Macierzyństwa ziemskiego doczekałam się po 2 -ch latach od tamtego zarzenia a lada dzień przyjdzie na świat mój drugi synek:)) Wiem że i Tobie się uda - życzę Ci tego z całego serca!!!!!

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
natallja

Więc ja też zapraszam do klubu...Aniołki...

http://40tygodni.pl/Group/group_25.html

  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
natallja
To była moja pierwsza ciąża, planowana, wyczekiwany....Oj jacy byliśmy szczęśliwi! Czy da się  to szczęście opisać? Nie...potrafię tego ubrać w kilka zdań, nie można tego szczęścia opisać, to trzeba czuć....Szkoda że szczęście trwało tylko albo aż 19 tygodni. Najpiękniejszych tygodni........Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego że może mnie dotknąć taki ból. Nie spodziewałam się tego że zostanę osieroconą mamą. Nie przyszło mi nawet do głowy że kiedyś będę musiała rodzić swoje martwe dziecko, że będę musiała je pochować. Moje małe bezbronne maleństwo leży w tym ciemnym, zimnym grobie a ja nic nie mogę zrobić. To nie tak miało być. Miałam chodzić na spacerki z moim dzieckiem a nie odwiedzać jego grób....Dlaczego???
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
natallja
Staram się o kolejne dziecko narazie bezskutecznie....
natalja trzymam kciuki,jesteś dobrą osobą na pewno wreszcie ktoś to wynagrodzi...jeśli w ogóle istnieje ten ktoś... 
Ja ciągle się nie mogę pogodzić z tym co się stało...jak mnie potraktowali w szpitalu...ciągle sobie wszystko przypominam...koszmar...mój lekarz prowadzący okazał się zwykłym dupkiem dla którego kasa była ważniejsza niż moje życie...A lekarka która wykonywała mój zabieg....matko...większego potwora nie można sobie wyobrazić...kobieta a za grosz w niej uczuć...Kobietki gdyby któraś była z Kielc podam na wszelki wypadek stonkę gdzie można sobie o niej poczytać...i jakby co omijajcie ją szerokim łukiem.....--------------------------------------------------------------------------------------http://www.znanylekarz.pl/20486/olga-adamczyk-gruszka/ginekolog/kielce
  • żądna wiedzy
  • pomocna
  • aktywistka
  • blogerka
  • dokumentalistka
  • doświadczona
natallja
Trudno znaleźć dorego lekarza....Poroniłam w Dublinie. Szczęście w nieszczęściu.....Jak czytam co się dzieje w PL, gdy kobieta roni aż ciarki mnie przechodzą....W Dublinie leżałam na specjalnym oddziale....miałam swój pokój.... psychologa do dyspozycji, który praktycznie siedział ze mną w pokoju non stop....lekarze i pielęgniarki miłe, współczujące...oraz siostrę zakonną która załatwiła wszystko co związane z pogrzebem...Gdy wychodziłam ze szpitala, miałam rozmowę w której mnie zapewniono że w razie problemów mam zgłosić się do szpitala, na rozmowę. Z wielkim żalem czytam o tym jak kobietki w pl są traktowane. Najgorsze chyba są położne, kobiety, matki, to one powinny nas rozumieć najbardziej...często jest odwrotnie...To smutne!

natalija...ja nie miałam tak pięknie...zabieg bez narkozy,wszystko czułam...znieczulenie niby miałam ale nie wiem nawet czy to był głupi jaś...lekarz który mnie prowadził nie stwierdził iż powinnam od razu jechać na zabieg,a wyznaczył mi termin na kilka dni później...zaczęłam ronić w domu...możesz sobie wyobrazić co przeżyłam...musiałam zabrać płód do szpitala[z tego co mówił mój gin podczas rozmowy tel.]więc tak zrobiłam...wizyta w szpitalu...krzyk po co wy tu przyjechaliście?...trzeba było jechać do swojego lekarza...Lekarka żałoba za paznokciami,sukienka rozdarta...lekarz z którym urzędowała ukrwawiona skarpetka,widać że kilku dniowa bo krew brązowa...cóż...i tekst lekarki-''może pani sobie ten płód zakopać w ogródku...bo ja nie wiem czy to jest pani czy sąsiadki...czy może mamy''................................................................Boże zostałam tam wtedy sama...chciałam umrzeć...widziałam tą kruszynkę...jak to strasznie bolała...moje serce krwawi nadal,może gdybym miała jakąś rozmowę z psychologiem[co niby jest w każdym szpitalu]i gdybym po tym wszystkim nie musiała leżeć z kobietkami w ciąży...Wyobraźcie sobie,rano otwieram oczy.a tu kobietki z brzuszkami,mające jakieś problemy jednak dobrej myśli,zadowolone uśmiechnięte...przekręcam się na bok...dotykam brzuszka...ciebie już w nim nie ma...spływa mi po policzku łezka...