Najaktywniejsze:
Komentarze
2010-08-03 13:39
"W końcu wychowaliśmy juz jedno dziecko tak?!"
To macie więcej argumentów :) A my tylko słyszymy "wydaje wam się, nie wiecie, zobaczycie". I wtedy mówimy "no zobaczymy" :)
Ostatnio było coś o wysypianiu się i mówię, że się wyśpię jak urodzę :> Przecież dziecko dużo śpi to będę spała razem z nim. Na co moja teściowa, że jak dziecko będzie spało to będę wykorzystywała czas do innych rzeczy. Kurde do jakich? Ona pewnie myśli, że będę biegała ze ścierką i wycierała kurze cały dzień jak ona, albo gotowała obiadki dla męża. No może w końcu będę... ale najpiew się wyśpię :>
(no ja wiem, że mam same optymistyczne wizje macierzyństwa)
2010-08-03 14:06
2010-08-03 14:41
2010-08-03 16:51
2010-08-04 18:31
Dziewczyny czy myslicie już o porodzie??
Przyznam,że ostatnio cały czas o tym myślę, w dzień i w nocy. Mam mieszane uczucia, czasem boję się bólu, przed po i w trakcie, czasem podchodzę do tego całkiem inaczej...bo wiem że Maluszek już będzie z nami i to będzie najwspanialszy moment w naszym życiu...
2010-08-04 18:46
2010-08-05 10:27
2010-08-05 11:12
E pierwsze siusiu nie bylo takie straszne.Mnie tez nastraszyli jak cholera i strach byl taki, ze po 12h trzymania lekarz wrecz mi nakazal isc zrobic.Polazlam z wypchanym pecherzem i dwunastoma szwami,nie usiadlm tylko przykucnelam i powolutku wydalam z siebie siusiu.Nic mnie nie bolalo (nie mowie ze bylo to przyjemne doznanie,ale nie bolesne).
Znacznie mniej przyjemnie mi si chodzilo niz siusialo ;)
2010-08-05 11:24
2010-08-05 12:14
Czasem myślę, ale mało intensywnie. Może dlatego się nie boję (jeszcze?). Wierzę, że będzie dobrze i że bólu będzie tylko tyle ile potrzeba :]
Niby staram się nie nastawiać tak hop-optymistycznie, bo wiem, że różnie może być. Ale z drugiej strony widzę jak takie opowieści "mrożące krew w żyłach" z porodówek źle wpływają na przyszłe mamy. Myślę, że za mało mamy takich pozytywnych obrazów porodu i idziemy już z nastawieniem takim a nie innym.
Jakoś tak sobie tłumaczę, że jak wszystko pójdzie dobrze (bo czemu ma nie pójść) to nie ma się czego bać, bo po pierwsze z pomocą przyjdzie natura, po drugie położna, po trzecie ja sama, bo przecież ten czas teraz jakoś tam się do tego przygotowuje. Nie wiem czy to dobrze, czy raczej stwarza ryzyko poważnego rozczarowania, ale noszę sobie w głowie taką swoją wizję porodu. Niekoniecznie szybkiego i bezbolesnego. Wiem, że ta wizja jest realna i ma szansę się spełnić. I to mnie motywuje do tego, żeby dalej patrzeć optymistycznie i czekać na poród z radością.
A w razie jakiś problemów... w szpitalu na miejscu będzie lekarz, w którego ręce trzeba się będzie oddać, bez względu na jakieś wcześniejsze wyobrażenia.